"Poranek wigilijny zastał świat w białej, cudownej szacie. Grudzień był bardzo łagodny i oczekiwano Gwiazdki zielonej. Tymczasem w nocy spadł śnieg, który wystarczył dla nagłego przeobrażenia Avonlei. Ania zachwyconym wzrokiem rozglądała się wokoło przez zamarznięte okno swego pokoiku. Sosny w Lesie Duchów stały cudne, niby opierzone, brzozy i dzikie wiśnie osypane perłami, pola jednostajnie pokryły się śniegiem. Powietrze czyste a chłodne dawało rozkosz ożywczego napoju. Ania zbiegła ze schodów, śpiewając wesoło, aż głos jej rozlegał się po Zielonym Wzgórzu.
- Wesołych świąt, Marylu! Wesołych świąt, Mateuszu! Czyż to nie cudne Boże Narodzenie? Cieszę się tak bardzo, że śnieg spadł! Nie lubię zielonej Gwiazdki! Bo zwykle nie ma zielonej... tylko brudna, szara i brunatna. Jakże mogli ludzie nazwać ją zieloną? Ależ... ależ...Mateuszu, czy to dla mnie? O, Mateuszu!
Mateusz niezręcznie rozwijał z papieru sukienkę, błagającym wzrokiem spoglądając na Marylę, która, niby to zajęta nalewaniem wody do imbryka, kącikami oczu z ukosa śledziła Anię.
Ania wzięła sukienkę i przypatrywała jej się w uroczystym milczeniu. Ach, jakaż śliczna! Najmilszy brązowy kolor, miękki materiał o jedwabnym połysku! Spódniczka o delikatnych zakładkach i falbankach, staniczek pracowicie wymarszczony z koronkowym kołnierzykiem u szyi. A rękaw! Te były koroną dzieła! Długie obcisłe mankiety, ponad nimi zaś dwie wspaniałe bufy, rozdzielone pośrodku wąziutkimi zakładeczkami i kokardami z brązowej jedwabnej wstążki.
- To gwiazdka dla ciebie, Aniu - rzekł Mateusz nieśmiało. - Ależ, Aniu... czy ci się podoba?...Cóż to!..., cóż to!...
Bo oczy Ani nagle napełniły się łzami.
- Czy mi się podoba? O Mateuszu!
- Mateuszu, jest zachwycająca! O, nigdy nie potrafię dostatecznie wam podziękować! Patrzcie tylko na te rękawy! - Ach, wydaje mi się, że to sen uroczy!
- Dobrze, dobrze, ale teraz zabieramy się do śniadania - przerwała Maryla, - Muszę dodać, Aniu, iż nie uważam wcale, aby ta sukienka była istotnie potrzebna. Lecz wobec tego, że Mateusz ci ją podarował, szanujże ją. Tutaj oto jest wstążka, którą pani Linde ofiarowuje ci do warkoczy. Jest brązowego koloru, odpowiednia do sukienki. A teraz chodź i siadaj do stołu.
- Nie wiem, czy będę mogła jeść śniadanie - rzekła uszczęśliwiona Ania. - W tak niezwykłej chwili śniadanie wydaje się rzeczą zbyt prozaiczną...."
Oto fragment książki "Ani z Zielonego Wzgórza" wydanej przez M.ARCT i Dom Książki Polskiej w 1948 roku we Wrocławiu, w tłumaczeniu R.Bernsteinowej.
Przepiękny ten fragment pokazuje jak niezwykłe musiały to być Święta Bożego Narodzenia dla Ani. Wczujmy się w ten klimat i..niech nasze Święta, też będą niezwykłe, czego życzę z całego serca.
Zdrowych, pogodnych i pełnych niezwykłych chwil ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA.