piątek, 23 grudnia 2022

Święta Bożego Narodzenia na Zielonym Wzgórzu

     "Poranek wigilijny zastał świat w białej, cudownej szacie. Grudzień był bardzo łagodny i oczekiwano Gwiazdki zielonej. Tymczasem w nocy spadł śnieg, który wystarczył dla nagłego przeobrażenia Avonlei. Ania zachwyconym wzrokiem rozglądała się wokoło przez zamarznięte okno swego pokoiku. Sosny w Lesie Duchów stały cudne, niby opierzone, brzozy i dzikie wiśnie osypane perłami, pola jednostajnie pokryły się śniegiem. Powietrze czyste a chłodne dawało rozkosz ożywczego napoju. Ania zbiegła ze schodów, śpiewając wesoło, aż głos jej rozlegał się po Zielonym Wzgórzu.

     -   Wesołych świąt, Marylu! Wesołych świąt, Mateuszu! Czyż to nie cudne Boże Narodzenie? Cieszę się tak bardzo, że śnieg spadł! Nie lubię zielonej Gwiazdki! Bo zwykle nie ma zielonej... tylko brudna, szara i brunatna. Jakże mogli ludzie nazwać ją zieloną? Ależ... ależ...Mateuszu, czy to dla mnie? O, Mateuszu!

     Mateusz niezręcznie rozwijał z papieru sukienkę, błagającym wzrokiem spoglądając na Marylę, która, niby to zajęta nalewaniem wody do imbryka, kącikami oczu z ukosa śledziła Anię.

     Ania wzięła sukienkę i przypatrywała jej się w uroczystym milczeniu. Ach, jakaż śliczna! Najmilszy brązowy kolor, miękki materiał o jedwabnym połysku! Spódniczka o delikatnych zakładkach i falbankach, staniczek pracowicie wymarszczony z koronkowym kołnierzykiem u szyi. A rękaw! Te były koroną dzieła! Długie obcisłe mankiety, ponad nimi zaś dwie wspaniałe bufy, rozdzielone pośrodku wąziutkimi zakładeczkami i kokardami z brązowej jedwabnej wstążki.

     -   To gwiazdka dla ciebie, Aniu   -   rzekł Mateusz nieśmiało.   -   Ależ, Aniu... czy ci się podoba?...Cóż to!..., cóż to!...

     Bo oczy Ani nagle napełniły się łzami.

     -   Czy mi się podoba? O Mateuszu!

     -   Mateuszu, jest zachwycająca! O, nigdy nie potrafię dostatecznie wam podziękować! Patrzcie tylko na te rękawy!   -   Ach, wydaje mi  się, że to sen uroczy!

     -   Dobrze, dobrze, ale teraz zabieramy się do śniadania   -   przerwała Maryla,   -   Muszę dodać, Aniu, iż nie uważam wcale, aby ta sukienka była istotnie potrzebna. Lecz wobec tego, że Mateusz ci ją podarował, szanujże ją. Tutaj oto jest wstążka, którą pani Linde ofiarowuje ci do warkoczy. Jest brązowego koloru, odpowiednia do sukienki. A teraz chodź i siadaj do stołu.

     -   Nie wiem, czy będę mogła jeść śniadanie   -    rzekła uszczęśliwiona Ania.   -   W tak niezwykłej chwili śniadanie wydaje się rzeczą zbyt prozaiczną...."
   
     Oto fragment książki "Ani z Zielonego Wzgórza" wydanej przez M.ARCT i Dom Książki Polskiej w 1948 roku we Wrocławiu, w tłumaczeniu R.Bernsteinowej.
   
     Przepiękny ten fragment pokazuje jak niezwykłe musiały to być Święta Bożego Narodzenia dla Ani. Wczujmy się w ten klimat i..niech nasze Święta, też będą niezwykłe, czego życzę z całego serca. 

     Zdrowych, pogodnych i pełnych niezwykłych chwil ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA.

 

 

 


 

 

 

środa, 14 grudnia 2022

Pisarka z Zielonego Wzgórza

         Na artykuł o takim tytule udało mi się natrafić w dwutygodniku dla młodzieży "Płomyk" nr 22 z 1974 roku z dnia 25 XI. Jakże byłem mile zaskoczony w czasie przeglądania owych gazetek dla młodzieży z lat mojej młodości. Czytywałem zapamiętale owe tygodniki i byłem zawsze pod wrażeniem prowadzonej linii redakcji bardzo dobrze odzwierciedlającej potrzeby ówczesnej młodzieży do której się wtenczas zaliczałem. Dziś już z wielkim sentymentem powracam i podziwiam jak te gazetki są aktualne i dziś. Ale powracając do wyżej wymienionego artykułu muszę stwierdzić, że bardzo jest ciekawy, bowiem autorka Ludwika Woźnicka pięknie opisuje wrażenia dziewczynki z Francji, która przyjechała na Wyspę Księcia Edwarda na Zielone Wzgórze, aby namacalnie zobaczyć miejsce akcji jej ukochanej powieści L.M.Montgomery "Ania z Zielonego Wzgórza". O wszystko się dopytuje swojej ciotki a my tym samym możemy zapoznać się z Zielonym Wzgórzem. Są tam jak stwierdza autorka pokój Maryli i Mateusza, a także facjatka Ani. I dla dziewczynki wszystko się zgadza, w pokojach jest tak jak napisała autorka, nawet dostrzeżono fajkę Mateusza i przyrząd do zdejmowania butów. Dziewczyna wypytywała jeszcze ciotkę o drzewo wiśni, a ta stwierdziła, że musi iść na górę do pokoju Ani i zobaczyć czy czasem nie widać jej przez okno, tak jak w powieści...Jakże miło mi przeczytać ów artykuł i przenieść się ponownie na Zielone Wzgórze.