środa, 25 maja 2022

Opowieści z Avonlea - Kwarantanna w domu Aleksandra Bennetta

      Ta bardzo śmieszna opowieść, jest tak jak ulał na dzisiejsze czasy pandemii, a właściwie już powoli przechodzącej, ...ale mieliśmy pietra z nią związaną. Przypomina mi trochę spektakl teatralny TV z przed lat "Oświadczyny" nowelę Czechowa z Jadwigą Barańską i Tadeuszem Fijewskim w roli głównej, którzy przed właściwymi oświadczynami kłócili się o sąsiadujące między nimi Wołowe Łączki, a tutaj w opowiadaniu L.M.Montgomery są inne okoliczności, ale kończy się podobnie...Ale do rzeczy...nigdy nie lubiłem kwarantanny kiedy by tylko nie była, wydaje mi się jakimś więzieniem, kiedy człowiek nie może nic zrobić, bo jest uwięziony we własnym domu z powodu epidemii. Niestety przechodziłem ją w 2020 r. U nas była pandemia wirusa, a w opowiadaniu epidemia ospy, równie groźna choroba zakaźna. Autorka w komiczny sposób ukazuje perypetie związane z kwarantanną przymusową, kiedy bohaterzy zmuszeni są do wspólnego przebywania ze sobą i kiedy nie mają na to absolutnie ochoty, a są przy tym bardzo odmiennych charakterów i wręcz wrogo do siebie nastawionych. We filmie "Droga do Avonlea" bohaterką owej Kwarantanny jest Małgorzata Linde znana postać z Ani z Zielonego Wzgórza, tutaj w opowiadaniu jest nią panna MacPherson opowiadająca we własnej osobie całe zdarzenie. A Aleksander Bennett to samotny starszy pan, lubiący swoje samotne życie i uchodzący we społeczności miejscowej za dziwaka i stroniący od kobiet, bałaganiarza. Wszystko ukazane jest w bardzo konkretny sposób, opisy przywar bohaterów i ich zalety, tylko tyle, że sama panna MacPherson to stanowcza i egzaltowana osoba, lubiąca postawić na swoim, a owy Aleksander uprzedzony do płci odmiennej, nerwowy jegomość. No musicie przeczytać to opowiadanie,  uśmiałem się bardzo z niespodziewanej sytuacji jaka spotkała owych bohaterów, a w szczególności ich powolna próba dopasowywania się do siebie nawzajem, choć mających trudności we wzajemnej tolerancji, do pogodzenia się z faktem, że muszą jakiś czas przymusowo spędzić razem,... to na koniec udało im się przebrnąć przez to. Bardzo śmieszna jest sytuacja z kotem panny MacPherson Wiliamem Adolfem, który terroryzuje psa pana Bennetta niejakiego Pana Rileya, to naprawdę zakrawa na groteskę, ale dodaje pikanterii opowiadaniu. Potem okazuje się, że obecność owej panny staje się opatrznościowa dla samotnika i gdyby nie ona na pewno miałby wielkie kłopoty z przetrzymaniem kwarantanny, tak jak i choroby. Bardzo piękna i trafna charakterystyka postaci zarysowania w niewybredny sposób i dająca wiele do myślenia akcja opowieści L.M.Montgomery.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz