Czarujący i ujmujący był wpływ Ani na większość z tych co poznawali ją bliżej. Sam Mateusz był pierwszym człowiekiem, którego szczery charakter Ani przekonał do niej. Maryla często po wysłuchaniu argumentów Ani przyznawała jej w duchu racje i potem zmieniała decyzje jeśli była ona odmienna od Ani. A najbardziej przekonała się do niej pani Małgorzata Linde, bo przecież po "teatralnych" przeprosinach Ania stała się jej bliską osobą, choć etap dojścia do tego był długi. Mnie chyba najbardziej zaimponowało to jak ciocia Józefina Barry pokochała Anię, choć wcześniej ta rzuciła się w nocy razem z Dianą do jej łóżka. Kiedy Ania wyłuszczyła jej jakie to by było ekscytujące spać w pokoju przeznaczonych dla wybitnych gości, a tak musiała spać wspólnie z dziećmi w jednym łóżku, ciocia Józefina przyznała jej racje, że Ania ma prawo także do współczucia. Mateusz także pomógł Maryli zmienić zdanie, kiedy nalegał aby puściła Anię na koncert z koleżankami. A czyż sam Gilbert Blythe nie zmienił zdania o Ani, kiedy zauważył, że faktycznie popełnił błąd obrażając Anię i nazywając ją "marchewką" z powodu jej rudych włosów. Tak Ania oczarowywała wszystkich, razem z piszącym te słowa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz