Powrócę do jeszcze wcześniejszej sytuacji z książki "Ania z Zielonego Wzgórza" a mianowicie do początków Ani na Zielonym Wzgórzu. Gdy Ania obudziła się po pierwszej nocy na Zielonym Wzgórzu, zobaczyła przepiękny poranek za oknem. Słońce świeciło intensywnie, a obsypana kwieciem wiśnia jaśniała niczym "Królowa Śniegu". Taką nazwę nadała jej od razu Ania. Otworzyła okno by bardziej napawać się widokiem czerwcowego poranka. Widziała sad, krzewy kwitnące, łąki i skraj lasu. Bajkowy ten widok dobrze ją nastroił choć, cieniem w sercu leżała myśl, że musi opuścić to rajskie miejsce. Potem po śniadaniu, gdy Maryla powiedziała, żeby wyszła na zewnątrz, bo sama jest teraz bardzo zajęta, Ania w pierwszym odruchu chciała wyjść, ale cofnęła się, gdyż żal było jej sercu, by zakochawszy się w widokach tego ranka, myśleć, że musi to wszystko opuścić. Została w kuchni by nie być bardziej rozczarowaną na piękne widoki. A gdy zobaczyła na oknie kwiat, zapytała jak się nazywa. Maryla odpowiedziała, że fuksja, a Ani chodziło o jej inną nazwę nadaną przez nich dla kwiatu. Zdziwiona Maryla nie mogła pojąć, żeby przedmiotom i rzeczom nadawać imiona? Ania po chwili powiedziała, że nazwie ją Jutrzenką, bo tak pięknie wyglądał. I wyjaśniła Maryli, że należy nadawać imiona pięknym rzeczom bo stają się wtedy bardziej swojskie. Właśnie za oknem rosnącą wiśnię nazwała "Królową Śniegu", a kwiatek w kuchni "Jutrzenką". I tak na wzór Ani możemy nazywać bliskie naszym sercom uroki przyrody imionami, bo serce wtedy nam rośnie. 😁💓
|
Zwiastun nadziei
|
|
Promyk słońca
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz